Actions

Work Header

Przyjaźń

Summary:

Krótkie serie opowiadań niepowiązanych ze sobą o przyjaźni pomiędzy Albusem Dumbledorem i Minerva McGonagall

Chapter Text

Wszystkie lekcje już minęły. Ostatni uczniowie właśnie opuszczali sale. Profesor transmutacji Minerwa Mcgonagall siedziała za biurkiem. Dzień był trochę dla niej ciężki. Przypadkowe wypadki podczas jej lekcji były normalne. Jak sama zawsze mówiła na pierwszych lekcjach pierwszorocznych, transmutacja to najniebezpieczniejszy i bardzo ważny przedmiot jakiego będą się uczyli, dlatego też ich podejście powinno być adekwatne.
Posortowała prace domowe jak i inne istotne dokumenty. Odłożyła pióro i kałamarz z atramentem na swoje miejsce. Postanowiła, że zejdzie na posiłek do Wielkiej Sali, musiała przyznać, że dosyć zgłodniała. Zamknęła za sobą drzwi klasy i ruszyła korytarzami zamku. Przez chwilę się zastanawiała czy Albus jest u siebie lub może przy stole już na swoim krześle. Nie musiała długo czekać. Odpowiedź sama nadeszła. Uśmiech sam wpęzł na jej twarz. Mężczyzna idący z naprzeciwko odwzajemnił go, jego oczy wesoło migotowały.
-Tak się właśnie zastanawiałem czy moja wędrówka na obiad będzie dłuższa czy zakończy się szybciej, ale w moim ulubionym towarzystwie - zakończył wywód, podając ramię swojej przyjaciółce.
-A ja się zastanawiałam czy jest u siebie czy może już za stołem - dodała z nutką sarkazmu przyjmując ramię przyjaciela, w kącikach jej ust majaczył uśmiech - poza tym nie radziłabym tak dosłownie ci wyrażać swojego zadowolenia, bo reszta twoich pracowników płci żeńskiej może czuć się urażona.
-No tak, jak zwykle masz rację moja droga. - Odpowiedział z lekkich chichotem. - A jak ci minął dzień?
-Gdyby nie kolejny przypadek ze skunksami i dwoma latającymi szczurami, byłoby cudownie. Jeszcze przez godzinę musiałam siedzieć na murku w tym deszczu, dochodzenie do prawidłowego wyglądu też swoje zajęło - burknęła, a Albus posłał jej pytające spojrzenie, popatrzyła na niego przez chwilę, ale w końcu powiedziała - Rolanda i Poppy. Po Rolandzie można się tego spodziewać, ale że Poppy to już przegięcie poniżej pasa i to jak na nią. - Albus nadal na nią spoglądał nic nie rozumiejąc. - Och, wieczorem ci opowiem - powiedziała nieco zniecierpliwiona.
Stoły zostały zajęte przez większość uczniów. Grono nauczycielskie było prawie w komplecie. Brakowało dwóch osób wspomnianych przez Minerwe. Tradycjenie nie było Trelawny, Sinistry, Severusa oraz Hagrida. Dumbledore odsunął Minerwie krzesło, aby mogła usiąść, za co podziękowała. Albus sam też usiadł. Nie wdawał się zbytnio w jakieś rozmowy. Rozejrzał się uważnie. Uczniowie jedli, w tym niektórzy jak zwykle jakby nie jedli dobrych parę godzin lub dni. Nauczycieli też wszystkich nie było. Odwrócił się w stronę Minerwy gdzie niedaleko było Pomona Sprout, nauczycielka zielarstwa.
-Pomono - zagadnął uprzejmie - widziałaś gdzieś Poppy i Rolandę, bo o ile się nie mylę, to byłaś dziś w skrzydle szpitalnym, Rolanda była chyba tam z jakimś uczniem po lekcji Quidditcha.
-Tak, to był uczeń mojego domu. Wszystko będzie dobrze, połamany nos i nadgarstek, ale nie, potem nie miałam okazji ich widzieć. Gdzieś same się błąkały... Nie z tobą Minerwo przypadkiem? - Zapytała trochę zdezorientowana Pomona.
-Nie, bardziej wpadłam na nie - odpowiedziała przez zęby - jak je zobaczę, to przez tydzień nie siedzą w swoich gabinetach - zakończyła. Wyraz twarzy ją zdradzał. Miała uśmiech kota, który upolował swoją ofiarę, a oczy zapowiadały zemstę. Pomona nic więcej nie dodała. Albus natomiast był ciekawy co się stało. Reszta obiadu upłynęła w przyjemnej ciszy. Dyrektor wpatrywał się w sufit wielkiej sali. Widok przypominający niebo, pozwalał mu się skupić i wyciszyć. Uczniowie powoli opuszczali wielką salę tak jak i nauczyciele. Poczuł rękę na swoim ramieniu, z delikatnym uśmiechem zwrócił się w stronę swojego zastępcy.
-Zaczekać na ciebie na korytarzu czy wolisz, żebym przyszła później? - Zapytała kobieta z troską w oczach. Lubiła ich wspólne wieczory pełne rozgrywek szachowych, najróżniejszych dyskusji, żartów, przekomarzań, śmiechu. Nie chciała jednak go zamęczać, widziała oznaki zmęczenia na jego twarzy.
-O nie moja droga - powiedział z udawaną powagą - chcę jak najszybciej dowiedzieć się o dzisiejszym zdarzeniu, które wygląda na bardzo ciekawe - kontynuował z lekkim rozbawieniem, oczy coraz mocniej migotały - wytrzymałem cały obiad bez wyjaśnień - wstał ze swojego miejsca - i nie wytrzymam dłużej. Co też mogła przeżyć dziś Minerwa Mcgonagall?!
-Albusie - w jej tonie dało się słyszeć ostrzegawczą nutę - nie wyjdziesz cało - miała na myśl szachy.
-Och moja droga, jakoś się tym nie przejmuję - Rzekł wesoło podając swoje ramię, które z chęcią przyjęła.
Albus Dumbledore może i bym ekscentrycznym profesorem, zachowującym się częściej jak dziecko, ale bardziej w jej obecności, ale jednemu nie mogła zaprzeczyć. Nie dość, że był mistrzem w swoim fachu, sam ją wyszkolił, nie wspominając o znakomitym dla niej przeciwniku w szachy, przede wszystkim był dżentelmenem. Miała do czynienia przez swój okres nauki w Hogwarcie z profesorami, potem z kolegami, nawet tymi w ministerstwie. Żaden nie mógł się równać z Albusem. Mimo pewnych rzeczy naprawdę był wyczulony na subtelne sygnały.
-Dziękuję, ale nie komplementuj mnie tak, bo zaraz stanę się burakiem wielkości dyni Hagrida - rzekł z udawanym zaniepokojeniem.
-Nie każę ci czytać lub słuchać moich myśli - stwierdziła sarkastycznie
-Moja droga, te były nadzwyczaj głośne, twój uśmiech sam mówił przez sie. - Posłała w jego stronę błyskawice, na co jednie się zaśmiał.
-Nic nie poradzę na to, że miałam szczęście spotkać takiego czarodzieja i dane było mi zostać jego przyjaciółką. Lepszego przyjaciela nie mogłabym wymarzyć. Cóż, zaakceptowałam nawet to, że nie mówisz mi wszystkiego, co mnie i tak wkurza i irytuje zarazem.
-Po pierwsze to ja mam szczęście, że cię mam nie na odwrót, dla kompromisu oboje mamy - szybko dodał - po drugie, trochę ci współczuję, muszę przyznać. - Stwierdził trochę zamyślony. Minerwa spojrzała na niego pytająco. - To musi być frustrujące jak ci wszystkiego nie mówię, ale nadejdzie taki punkt, w którym zrozumiesz i po długich sowich negocjacjach przyznać temu rację - kobieta przewróciła oczami - jednakże tyle uczuć, które wy kobiety mieścicie w sobie to nawet przy moich umiejętnościach, ja odpadam - kobieta się zaśmiała - no, ale nie ma tego złego. Jestem jednym z tych, którzy potrafią cię rozśmieszyć i to w najmniej odpowiednim momencie - zakończył dumny z siebie.
Minerwa na to pokręciła głową z politowaniem. Bywało różnie, ale długo nie mogła się na niego złościć. Nie wytrzymałaby. Jak wyjeżdżał w swoich sprawach lub ministerstwa, tęskniła za nim. Był jej opoką w każdym czasie.
-To irytujące - powiedziała nagle.
-Co takiego? - zapytał
-Nie da rady się na ciebie długo złościć, nawet gdybyś zafundował szkole i mnie pomysły huncwotów. Jesteś od nich gorszy - krzyknęła sfrustrowana.
-Cóż to kolejny powód, dla którego nie możesz beze mnie wytrzymać, wybaczasz mi wszystko z przyjacielskiej miłości - Minerwa spojrzała na niego "tak, masz to szczęście, niestety" i przewróciła oczami niedowierzając sama sobie.
Albus podał hasło himerze, ta odskoczyła i ich wpuściła. Przepuścił przodem przyjaciółkę i stanął za nią. Oparł dłoń na jej prawym ramieniu i delikatnie się oparł swój podbródek poniżej jej karku na plecach. Kochał ich przyjaźń. Lepszej relacji w swoim życiu nie mógł mieć ani wymarzyć. Minerwa znała go jak nikt inny i wiedziała wszystko, ale to dosłownie wszystko, dlatego tak bardzo ją szanował i cenił. Będąc na szczycie spirali schodów lewą ręką pchnął drzwi i ponownie puścił Minerwe na przedzie. Weszli oboje w ciszy. Szkotka podeszła do biurka, różdżka ułożyła papiery w stosy i zaprowadziła mały porządek. Albus w tym czasie wyjął parę smakołyków i dał je Fakesowi. Czule przyłożył swój łebek pod jego dłoń.
-Tobie też dziękuję i gratuluję, że ze mną wytrzymujesz - Minerwa i bez kocich zmysłów słyszała wdzięczną nutę w tym zdaniu. Spojrzała przez ramię w ich stronę. Przy niektórych sprawach, ona i ten ptak mieli szczęście, ten człowiek nie pozwoliłby ich skrzywdzić ani zabić, prędzej sam by podszedł pod samą nić śmierci.
Nie miała zamiaru czekać, sam wiedział kiedy ma przyjść. Mężczyzna był natomiaat wdzięczny za to. Mimo jej temperamentu szkotki, mógł pozwolić na spokój.
-A więc Minerwo? - Zaczął i uniósł pytająco brwi. Widziała jak wyczekiwał co mu powie.
-Ykm, no więc - patrzyła na niego to na rozłożoną przez nią już szachownicę, ręce miała ułożone na podłokietnikach fotela, trąc o siebie palce, a sama siedziała wyprostowana - założyły się, że Poppy pozwoli sobie na coś co przejdzie ją samą, a jak nie to - Minerwa robiła się czerwona na twarzy - co nieco przekaże Alastorowi - na chwilkę się wstrzymała i bacznie patrzyła w oczy przyjacielowi - ja niestety trafiłam w tamtym momencie tam przypadkiem. Nie mam pojęcia jak w kilka sekund się porozumiały, ale wiem, że to sprawka Rolandy. Przez te skunksy stwierdziłam, że wyjdę na zewnątrz. Przemieniłam się w moją animagiczną formę, miałam zamiar wskoczyć to jeziora na trochę. Tak też zrobiłam. Nagle pojawiła się Poppy, ja wyszłam z wody, naturalnie zapytała co ja robię w jeziorze w taką pogodę. Rolanda stała pod drzewem, ale widziałam, że coś knuje. Poppy się na nią obejrzała, a po chwili nie mogłam się przemienić, bo rzuciła na mnie zaklęcie. Przez tę moją historię z lekcji Rolanda jakoś to wykorzystała. Jak już Poppy to zrobiła, spojrzała tylko przepraszająco... żeby tak biegła to szczerze mówiąc jeszcze nie widziałam - zakończyła z pewnym uznaniem i podziwem, ale jej temperament był ponad tym, ciskała wzrokiem błyskawicy po całym salonie Albusa. Trudno było zrozumieć co mówi, ale bliskie otoczenie już się przyzwyczaiło, a szczególnie mężczyzna siedzący na przeciwko.
-Czyli nie mogłaś się uwolnić tak? Rozumiem - z trudem próbował opanować śmiech, oczy go zdradzały - no dobrze, ale kto ci pomógł? - Bacznie się jej przyglądał. Ona natomiast w zniosła oczy na sufit i powiedziała
-Snape - jej usta ułożyły się w cienką kreskę - on mi tego długo nie zapomni - warknąła cicho, ale na tyle głośno, że dało się to bardzo wyraźnie słyszeć - zabiję go - wycedziła przez zęby - Niech będę miała tylko dyżur w nocy, albo coś spróbuje insynuować, daję słowo, Ro i Poppy wraz z Severusem mnie popamiętają - warknąła wściekła.
-Moja droga, ale nic się nie stało na szczęście, chociaż jest mi bardzo przykro, mogłaś się przeziębić - w tym momencie zobaczył ten zadziorny uśmieszek - Minerwo? - Zapytał nieco zaniepokojony ale i rozbawiony.
-Wtedy już na pewno będą wiedzieli, żeby nie robić tego typu ani innych żartów na mnie Albusie - zakończyła z uśmiechem.
-Nie mam co liczyć, że mi zdradzisz ten owy pomysł?
-O nie, jak coś się wydarzy, zaręczam, że bedziesz od razu wiedział, że to ja.
Albus na nią spoglądał, pokręcił tylko głową. Nie mógł ze swojej przyjaciółki. A podobno to on miał pomysły nie z tej ziemii. Jednak współczuł pozostałej trójce.
-Albusie, nie warto tego odwracać w moją stronę, wierz mi. - Spojrzała na niego znacząco. Westchnął tylko. - Dobrze, a teraz na poprawę mojego humoru pora cię pobić. - Zatarła ręce gotowa do partii przed nimi.
-Oto jak kobieta zraniona przez kobietę odgrywa się na mężczyźnie - stwierdził sarkastycznie - to jest czysty dowód - dodał z udawanym urażeniem wprawiając w ruch swoje piony na szachownicy.
-Przepraszam cię, ale to jest jedyna rzecz poza transmutacją, w której ci dorównuję.
-Złe stwierdzenie - rzekł wpatrzony w plansze planując kolejny ruch, spojrzał na przyjaciółkę czując jej wzrok - jesteś praktycznie mi równa Minnie - stwierdził z powagą patrząc na nią - ja chociażby potrafię wyczarować jednego patronusa, ty trzy moja droga, a to jak dla mnie większy ewenement. U mnie to moje pomysły - zachichotał - u ciebie to coś więcej. Magia jest tak obszerna, że czasami jestem sam zdumiony, niektórymi rzeczami. Czasami to co proste, eleganckie i wytworne jest lepsze od ekscentryczności. Nicolas i Perenelle powiedzieli podobnie. - Na twarzy Minerwy można było dostrzec rumieniec. Musiała przyznać, że potrafił ją udobruchać.
-Dziękuję za komplement - było słychać, że jest zadowolona. Gra tymczasem toczyła się dalej.
Oboje skupili się na planszy od czasu do czasu rzucając coś na obojętnie jaki temat.
Minerwa miała już dosyć sporą kolekcję pionów przeciwnika, ale pozycje były i tak wyrównane. Albus chyba nad czymś się zamyślił, bo mruknął pod nosem na swoje piony, które spojrzały na niego jakby zrobił kretyński ruch, a tak właśnie było. W końcu Minerwa zadowolona zaszachowała Albusa.
-Muszę to na dniach wyrównać - powiedział nizbyt zadowolony z obrotu spraw, ale nie był zły. Uwielbiał te chwile. - Masz ochotę może jeszcze zatańczyć? - Zapytał nagle i spojrzał na przyjaciółkę.
-Nie licząc jakiś okazji, przyznam że jestem miło zaskoczona. Brakuje ci rozrywek dyrektorze? - powiedziała z kpiąco unosząc brew.
-Coś ostatnio mnie nosi, a mamy jeszcze czas - stwierdził wzruszając ramionami. Odwrócił się w kierunku gramofonu po czym podszedł w tamtą stronę. Wybrał jedną z winylowych płyt i ułożył na podeście gramofonu, a następnie delikatnie nakierował igiełkę na płytę.
Minerwa wpatrywała się uważnie w poczynania czarodzieja, była nieco oczarowana tym, mówił o tym wyraz jej twarzy. Rysy złagodniały zawsze ostre. W oczach był pewnien błysk. Włosy zdawały się wymknąć nieco z koka. Żadko komu się to udawało. Albus odwrócił delikatnie głowę w jej stronę, a na jego twarzy uformował się delikatny uśmiech, oczy błyszczy ciepło w jej stronę. Było widać, że jest zadowolony z efektu, jak zrobił. Patrzyli sobie przez chwilę oczy, Minerwa nasłuchiwała melodii. W pewnym momencie otworzyła nieco szerzej oczy na Albusa. Jego uśmiech się poszerzył.
-Czy to walc? Ten? - Spytała mając na myśli melodię przy której on właśnie ją uczyć tańca, bo była nieco jeszcze niezdarna. Miał być ślub jednego z dzieci Flamellów, a Minerwa zaproszona przez Dumbledor'a obawiała się, a potem przyznała, że nie potrafi za bardzo tańczyć. Wtedy wziął sprawy w swoje ręce.
-Czy mogę liczyć na ten taniec moja droga - zapytał podając jej szarmancko dłoń kiedy do niej podszedł.
-Z przyjemnością dyrektorze - odpowiedziała. Ujęła jego dłoń, wyprowadził ją na środek. Położył lewą rękę delikatnie na jej talii zbliżając ją do siebie, ona natomiast położyła prawą dłoń na jego ramieniu. Ten walc lubiła szczególnie. Bez podnoszenia. Spokojny i wytworny.
-Jak ty - powiedział do niej, wiedząc co jej chodzi po głowie.
-Uwielbiam z tobą tańczyć. To okropne co powiem, ale Elstophone nawet tak dobrze nie dawał sobie rady, pozwalał mi czasami prowadzić. W tym temacie był trochę o ciebie zazdrosny - stwierdziła ze smutnym uśmiechem. Albus spojrzał ponad jej głową i powiedział wesołym tonem.
-Mój przyjacielu, bez obawy, to moja najdroższa przyjaciółka. Nie schrzaniłbym tego za wszelkie skarby - Minerwa pokręciła głową z rozbawieniem.
-Ty stary, głupi czarodzieju - powiedziała, ale jej oczy błyszczały. Albus w odpowiedzi nagle się schylił, a jego dłonie, podtrzymywały jej plecy w tańcu.
-Stary, głupi dziwak, nieco postrzelony, ale mądry - rzekł rozbawionym tonem.
-Nie oznacza to, że możesz wykorzystać moje chwile nieuwagi - rzekła ironicznie z udawanym oburzeniem.
-Ach widzisz - stwierdził niby zamyślony - mogę cię podnieść lub pozwolić, żebyś spadła - kontynuował. Widziała jak się świetnie bawi.
-Albus - ostrzegła go cedząc przez zęby. - Najwyżej potraktuję cię jakimś zaklęciem - stwierdziła obojętnie - nie dał się nabrać. Jak uczył ją przed tamtym weselem, sytuacja była ta sama, z tym że Elstophon'a nie było z nią zaledwie rok, ale i tak mocno to przeżywała.
-Nie zrobiłabyś tego drugi raz - podciągnął ją w górę wracając do wcześniejszej pozycji.
-Się przekonajmy - miała już wymawiać zaklęcie, ale Albus jej to udaremnił okrecając ją, a zaklęcie strzeliło w kominek rozpalają go, Minerwa została przez chwilę uwięziona plecami do klatki piersiowej czarodzieja.
-Przyjemne z pożytecznym nie sądzisz? - słyszała rozbawienie, delikatnie wychylił głowę móc na nią spojrzeć, odwróciła głowę w jego stronę i się odchyliła do tyłu, aby lepiej mu się przyjrzeć. Oczy migotały wesoło - No co? - zapytał niewinnym tonem.
-Coś mi się wydaje, że jesteś w mojej przyszłej kolejce odwdzięczęnia - Albus i tym razem nagle ja okręcił, tak że znowu była przodem do niego.
-Tak? - Zapytał poważnie, oczy jednak zdradzały go.
-Albusie Dumbledore! Nie prowokuj mnie - Warknąła na niego. On jednak się roześmiał i kontynuował taniec.
-Widzisz, w tych sprawach nie potrafisz się na mnie złościć. - Pokiwała głową patrząc na niego.
-Niestety. To moja zguba. - Powiedziała nad czymś rozmyślając i dalej patrzyła mu w oczy. - Nie zaszkodzi jednak mały psikus - stwierdziła niby obojętnie. Patrząc na nią widział, że próbowała się nie zaśmiać i wyglądać poważnie.
-Minerwo no dalej. Puść to. - Minerwa przez krótką chwilę walczyła, ale Albus zrobiła przypadkiem głupią minę, której nie był świadomy, a ona parsknęła śmiechem i oparła głowę o jego ramię. On też się śmiał. Czuła to. - Ty głupi czarodzieju, jak ja z tobą wytrzymuję to nie wiem - spojrzała na niego mówiąc to.
-Taki mój urok - rzekł nonszalancko po czym się do niej uśmiechnął.
Tańczyli w ciszy jeszcze walca, potem muzyka stała się wolniejsza i spokojniejsza, oparła głowę na jego ramieniu.
Trwali tak w nutach słodkiej muzyki aż ta dobiegła końca. Minerwa położyła dłonie na ramionach Albusa i się odsunęła, żeby móc na niego spojrzeć.
-Będę już się zbierać. Mam trochę roboty, a jutro też trochę ciężki dzień.
-Może cię odprowadzić co? - Zapytał z troską.
-Nie ma takiej potrzeby. Ty też już powinieneś się położyć. Jutro pomogę ci z tą pocztą - spojrzała przez drzwi na biurko zdegustowana. - Dobranoc.
-Dobranoc. Śpij dobrze moja droga.
Oboje już ruszyli w kierunku swoich spraw, myśląc co ich czeka kolejnego dnia.