Actions

Work Header

Rating:
Archive Warnings:
Category:
Fandom:
Relationships:
Characters:
Additional Tags:
Language:
Polski
Stats:
Published:
2025-08-04
Updated:
2025-08-08
Words:
2,862
Chapters:
3/?
Comments:
1
Kudos:
6
Hits:
26

Witamy w Zaświatach!

Summary:

Maruderzy i Slytherin Skittles spotykają się w zaświatach. Wszyscy się lubią i są ( w miarę ) dobrzy. To chyba tyle.

Notes:

Hellooooooo! Zacznę od tego, że mam nadzieję, że ktoś to przeczyta. Serio. To też moje pierwsze (oby nie jedyne) fanfiction.
Jeśli chodzi o zmiany fabularne to jest ich sporo. Są to głównie shipy, ale pojawią się też zmiany w np. tym ile było horkruksów. Wystąpią również postacie OC.
Zmiany będą omówione w kolejnym rozdziale bądź na bieżąco.
Enjoy!

(See the end of the work for more notes.)

Chapter 1: Prolog

Chapter Text

Prolog

Tam gdzie nie zaprowadzi cię nikt poza Śmiercią we własnej osobie, istnieją całe kontynenty oraz światy zamieszkane przez niezliczone tłumy. Bo pomieścić wszystkie ludzkie istnienia w świecie takim, jaki znamy z lekcji geografii, byłoby cięższe niż upchnięcie żyrafy do słoika po ogórkach.

 Jeśli ciężko Ci to pojąć możesz wyobrazić sobie naszą planetę tylko powiększoną o jakieś 21 razy. Jest również podzielona na wieki, dzięki czemu starożytni Egipcjanie nie spotkają się np. z XX w. nastolatkami. Oczywiście tak jak w świecie żywych są też podziały na mugoli i czarodziejów. A kto wie może i inne uniwersa… Może wydać się to przerażające i przytłaczające, ale nie zamartwiaj się. Po chwili twojego odejścia od świata należącego do żywych przy twym boku pojawi się ona.

Śmierć. Tak, ta Śmierć. Niestety większość ludzi, którzy jeszcze jej nie poznali bardziej skupia się na opisie jej wyglądu niż charakteru. Dlatego ja tego nie zrobię. Kiedy tylko ją ujrzysz będziesz wiedzieć jak wygląda, ale po chwili dowiesz się czegoś ważniejszego. Tego jaka jest. Ubolewam, iż ludzie przedstawiają ją jako kogoś strasznego i okrutnego. Cokolwiek byś myślał bądź wierzył musisz wiedzieć, że nie ma ona kontroli nad tym jak i kiedy odchodzimy. Jest ona za to z nami podczas przeprawy między światami. Jest z nami. I co najważniejsze zna nas. Pozwól, że nie będę rozwodzić się nad tym skąd dokładnie, ponieważ są sprawy, które pojąć jest zbyt ciężko i lepiej odpuścić sobie temat.

Zna nas i rozumie. Jak najpewniej zaobserwujesz stara się ona nas rozluźnić i sprawić, żeby okoliczności waszego spotkania były w miarę miłe. Jeśli będziesz chciał odwrócić  swoją uwagę pogawędką najpewniej takową sobie utniecie. Jeśli zaś będziesz wolał milczeć i przetrawić samodzielnie sytuację w jakiej się znalazłeś zapewne tak się stanie. Odpowie również na wszystkie twoje pytania.

Do głowy może Ci przyjść myśl o tym gdzie Śmierć Cię prowadzi. A więc jeśli masz jakichś krewnych np. dziadków, rodziców, rodzeństwo, wujostwo, partnerów czy przyjaciół w zaświatach trafisz do nich. Jeśli zaś nie chcesz widzieć żadnego z nich, trafisz do własnego domu. Jak zostało wcześniej wspomniane Śmierć Cię zna, więc nie martw się potencjalną pomyłką bądź zabłądzeniem. Oczywiście możesz chcieć też mieszkać samemu bądź tylko z częścią równocześnie chcąc odwiedzać resztę. W takich sytuacjach możesz do nich po prostu przyjść, jak zrobiłbyś w świecie żywych.

Możliwe, iż  do głowy przyszła Ci myśl o osobach złych. Osobach, które definitywnie powinny być odizolowane od wszystkich innych. Te są trzymane w czymś co można porównać do więzienia. Ci, którzy za życia byli nienajlepsi jak i nienajgorsi dostają drugie szanse. Wierzymy w nie.

Jak mogłeś zauważyć światy żywych i umarłych są niesamowicie podobne. Mimo tego mają swoje różnice. Właśnie dlatego istnieją przewodniki takie jak ten, który obecnie czytasz.

Fragment pochodzący z książki „ Witajcie w Zaświatach! Przewodnik po krainie umarłych”

Chapter 2: REGULUS - Tonięcie jest dziwne

Summary:

Regulus tonie i przechodzi do zaświatów gdzie ku jego zaskoczeniu ktoś na niego czeka

Notes:

Okej wow ktoś serio to przeczytał. Nie wiedziałam czy dawać dwa rozdziały o Regu ( w sensie, że jeden o jego śmierci i drugi o jego przejściu do zaświatów albo jeden, który łączy oba i kolejny o tym jak się tam odnajduje) czy jeden dłuższy, ale wpadłam na pewien pomysł, więc będą dwa albo trzy zobaczymy jak wyjdzie.
Co do wspomnianych poprzednio zmian fabularnych będą dodawane stopniowo żebym się nie pomyliła. W tym rozdziale jest wspomniany jegulus (lub jak kto woli starchaser), i dobra relacja Syriusza i Regulusa (no dobra, w MIARĘ dobra relacja), może też wystąpić jakiś błąd z mojej strony ponieważ nie znam super szczegółowo śmierci Rega ze względu na to, że to jedna z moich ulubionych postaci, James i Reg są również zaręczeni, byli w sekretnym związku, ale gdy Reg dowiedział się o horkruksach postanowił się poświecić dla dobra ogółu, heroicznie co nie? Zmieniłam również datę śmierci Alpharda na rok 1968. To chyba tyle.
Z innej beczki robiłam research jak zachowuje się ciało podczas gdy się topi, ale jako, że nigdy się nie topiłam nie jest to najpewniej w 100% rzetelne
Pozdrawiam tez mojego wspólnika, który pomaga mi przy robieniu tej historii i najpewniej to czyta
To chyba tyle. Enjoy!

(See the end of the chapter for more notes.)

Chapter Text

REGULUS
Niektóre osoby mogą zastanawiać się jak czuję się osoba tonąca. Cóż, Regulus na pewno do tej grupy nie należał. Przynajmniej nie przez większość swojego życia. Nie był pewien czy tego żałował. Z jednej strony któż by pomyślał o tym, że zginie właśnie w ten sposób a nie inny, ale z drugiej strony mógł to lepiej przemyśleć po tym jak dowiedział się o jaskini.
Jednak w tym momencie nie było to tak ważne. Umierał. Czuł jak ręce ciągną jego ciało w dół. Próbował się wyrwać, ale trzymały go w (o ironio) śmiertelnym uścisku.
Regulus nigdy nie nauczył się pływać. W rodzinie Black nie wymagano tego. Po za tym nie miał gdzie się nauczyć. Co prawda kiedy Alphard jeszcze żył i odwiedzali go czasem z Syriuszem, brat proponował, że nauczy go w pobliskim jeziorze, ale jego 5 letnia wersja nie chciała odstępować starszego na odległość większą niż dwa kroki, a co dopiero wielkie jezioro. Nie był, wiec żadnym zaskoczeniem fakt, iż Regulus miał utonąć.
Mętna woda zalewała mu widok i powoli przestawał widzieć cokolwiek po za białymi rękami, które go trzymały.
Nagle zdał sobie sprawę, że tęskni za swoim słońcem. James Potter. Jego słońce. Jego narzeczony. Jak zareaguje? Gdy dowie się co zrobił. Mimo poczucia winy, nie mógł przekonać się, że nie zrobił by tego ponownie. Musiał. Odkrył plan Voldemorta i musiał go powstrzymać. Dla Jamesa. Dla Syriusza. Dla Pandory i reszty jego przyjaciół. Dla świata czarodziejów. Czuł, że zbliża się jego koniec. Jego umysł stał się zamglony. Przestał walczyć. Poczuł, jak zaczyna tracić przytomność. Przypomniał sobie śmiech Jamesa i jego przyjaciół z jakiegoś ich spotkania sprzed kilku miesięcy kiedy wszystko było dobrze. Miłe wspomnienie.
I nagle nie było już nic oprócz ciemności.
------------------------------------------------

Regulus czul się odrętwiały. I skonfundowany. Zdezorientowany. W jednej chwili się topił, a w drugiej stał koło jakiejś postaci, Merlin wie gdzie. Było biało i niesamowicie jasno, jakby ktoś przystawił mu jarzeniówki do oczu. Postać była wysoka i ubrana w ciemną szatę. Miała kaptur na głowie, ale było widać jej bladą i życzliwą twarz. Założył, że to Śmierć. Nie była przerażająca, a raczej… smutna. Miała w sobie coś takiego przez co Regulus chciał jej zaufać i pozwolić poprowadzić. Jakąś kojącą aurę. Podobną do…
Zrobiło mu się niedobrze. Żadne zaskoczenie przecież był martwy, co nie?
Śmierć nie odzywała się, ale nie przeszkadzało mu to. Wręcz przeciwnie był spokojny gdy w ciszy podążali do jakiegoś miejsca.
Regulus zakładał, ze będzie to coś w stylu tego co opisywała Lily, jako zaświaty, kiedy na piątym roku zapytał ją o mugolską religię, o której tyle słyszał. Jednak miejsce, w którym obecnie się znajdował nie przypominało opowieści jego przyjaciółki. Wyglądało wręcz podejrzanie zwyczajnie. Ot co, zwykłe osiedle tylko większe.
Podeszli do ulicy wzdłuż, której znajdowały się równolegle domki. Niektóre większe, inne mniejsze gdzieś dalej były bloki. Śmierć nie odzywała się, ale prowadziła go wzdłuż drogi, po to by po chwili zatrzymać się przy mniejszym domku. Wyglądał, jak typowy dom dla rodziny z jednym dzieckiem. To co się wyróżniało to kolor domu. W przeciwieństwie do pozostałych białych ten był ciemno zielony. Miał mały ganek z bujanym fotelem i jakimiś kwiatami.
Regulus spojrzał na postać koło niego, ale ona tylko uśmiechnęła się ciepło i skinęła głową dając znak by zapukał do drzwi. Chłopiec wiedział, że to prawdopodobnie ostatni raz gdy widzi Śmierć. Mimo tego co można by pomyśleć Regulus nie czuł do niej żalu czy obwiniał ją. Był wdzięczny, ze nie próbowała go zagadywać bądź odwrócić jego uwagę. Uśmiechnął się do niej lekko.
- Dziękuję – powiedział.
Ona tylko spojrzała na niego życzliwie i pokiwała głową, po czym odwróciła się i zniknęła.
Regulus postanowił nie rozwodzić się nad tym i w zamian zrobić to co mu zasugerowała. Zapukał, więc do drzwi. Odczekał chwilę i usłyszał jak ktoś szybko podchodzi i otwiera mu.
A potem ujrzał twarz, której nie widział odkąd miał siedem lat. Oto przed nim stał nie kto inny, jak Alphard Black.

Notes:

Ponownie mam nadzieję, że było w porządku. Ogólnie to to wyszło znacznie dłuższe niż myślałam i dlatego kolejny rozdział będzie albo bardzo długi albo wyjdą jeszcze dwa. Nie wiem jak często będą wychodzić rozdziały bo najlepiej pisze mi się w nocy, ale postaram się żeby tak co dwa dni. See you later!

Chapter 3: REGULUS - Mój wujek ma męża, czyli czego nie wiem o mojej rodzinie

Summary:

Alphard Black skrywa więcej niż Regulus myślał, ale to chyba cecha rodzinna i Potterowie

Notes:

Hi! Wiem, wiem spóźnione, ale jak to mówią jakość ponad ilość, ironicznie początek tego rozdziału nie jest najlepszy. Jest on mocno średni. Nieważne.
Zmiany fabularne: Alphard miał męża (sami się ożenili bo po co ktoś jeszcze), postać Chrisa jest OC, Alphard był spoko i chłopcy do niego czasami przyjeżdżali (czemu nie ma dobrego skrótu dla tego imienia),
Jeśli chodzi o pierwszą scenę to nie wiem czy stół by się zawalił, ale chat gpt mówi, że tak, więc jest tak
TW: (wcześniej zapomniałam, ale guys wiedzieliście co dostaniecie) śmierć bliskiej osoby (chyba, bo w sensie nie wprost), idk gadanie o śmierci (jesteśmy w zaświatach, trzeba było przeczytać tytuł), homofobia (chyba?)
Trzymajcie się!
Mam nadzieje, że mimo wszystko nie wyszło bardzo źle i dacie radę. Enjoy!
(A i niedługo kolej Evana, więc mam nadzieję, że naprawdę lubicie angst (ehm ta historia jest dosłownie o tym, że wszyscy umierają) (zupełnie, jak w kanonie) hahahahhahhah) ( Nie znam skrótów dla imienia Alphard, więc będą dla polskiego odpowiednika) (czemu to wyszło takie długie?) Pozdrawiam mojego wspólnika

(See the end of the chapter for more notes.)

Chapter Text

REGULUS
Gdy Regulus miał około czterech lat zawsze zaraz po przyjeździe do wujka i po pożegnaniu matki jedliśmy makaron bolognese na kanapie. Była to tradycja, którą rozpoczęło złamanie stołu. Może się to wydać abstrakcyjne czy wymyślone przez dziecięcy umysł, ale mimo upływu czasu nadal pamiętam, jak żyrandol zerwał się i runął na stół. Nie był to byle jaki stół, tylko porządny, drewniany, długi, drogi stół, który jak można się domyślić nie często się zawalał.
Mieliśmy zasiadać do stołu, gdy żyrandol zachwiał się i po chwili opadł z hukiem, permanentnie okaleczając stół. Zapadła cisza. Syriusz i Regulus zamarli, przerażeni wizją nadchodzącej furii wujka. Trzeba zaznaczyć, że był to pierwszy raz, kiedy matka wysłała ich do Alpharda. Ten oto mężczyzna stał wtedy przez chwilę patrząc na szczątki mebla oszołomiony , po czym, nieoczekiwanie wybuchnął śmiechem. Syriusz przysunął się do młodszego brata, żeby w razie czego osłonić go po tym, jak wujek dojdzie do siebie po tym dziwnym wybuchu szczęścia. Bracia patrzyli na niego jakby udzieliło mu się niesławne szaleństwo rodziny Black. Ale on po prostu się do nich uśmiechnął i powiedział:
- No, chłopcy wygląda na to, że będziemy zmuszeni zjeść na kanapie. Co powiecie na makaron?
Chłopcy spojrzeli na niego ostrożnie powoli pokiwując głowami.
I tyle. Zero krzyków. Zero ciosów. Zero zaklęć, po których zbierało się tygodniami. Tylko ciepły uśmiech i zaproszenie do zjedzenia na kanapie.
Bo taki właśnie był Alphard Black. Miły i troskliwy. Jak niezniszczony środowiskiem, w którym żyje, kwiat.
Walburga wolałaby zjeść dywan niż pozwolić im zjeść na kanapie.
Ale tak właśnie zrobili. Usiedli z miskami makaronu, który przygotował im skrzat domowy, Luis, i w komfortowej ciszy zaczęli jeść. Potem wuj zaczął zadawać im pytania, a gdy nie odpowiadali po prostu zadawał kolejne lub uśmiechał się i opowiadał im anegdoty o swoim życiu.
I tak przy każdej kolejnej okazji, gdy się spotykali, nawet gdy kolejny stół i żyrandol pojawiły się w domu wujka on nadal siadał z nimi na kanapie ciągle z tym samym makaronem, ale nikt nie narzekał. Był to ich zwyczaj, dzięki któremu czuli się bezpiecznie. Kochani. Nawet, jeśli wszyscy wiedzieli, że niedługo matka po nich przyjedzie i wrócą do Grimmuald Place, które nigdy nie było domem.
-------------------------------------------------------------------------------------------------
W momencie, w którym zarejestrował widok swojego wujka przed nim odwrócił się na pięcie i odszedł. Nie wiedział gdzie idzie, ale był zbyt oszołomiony i zaskoczony, by myśleć racjonalnie. Nagle usłyszał, jak ktoś krzyczy jego imię i odruchowo odwrócił się w stronę głosu.
Alphard Black, który obecnie stał na ganku wpatrywał się w niego. Regulus zamarł. Chciał odejść, ale wuj uśmiechnął się i gestem zaprosił go, by podszedł. Regulus wahając się podszedł. Wujek był… taki sam, jak gdy go poznał. Choć była pewna różnica. Był weselszy. Jakby szczęśliwszy.
- Jesteś wyższy. I wyglądasz, jak twój ojciec w twoim wieku. Poważniej. Już nie jak siedmioletnie dziecko, które chowa się za starszym bratem – zauważył Alphard.
Wzmianka o Syriuszu zabolała, ale Regulus nie skupił się na tym.
- Ty za to wyglądasz… młodziej, jak wtedy gdy cię poznałem.
- Poznałeś mnie, gdy miałeś 5 miesięcy, ale rozumiem o co ci chodzi. Jesteś tu dość wcześnie nie sądzisz? – zapytał
- Uważasz, że wybrałem sobie kiedy umrę? Wiem, że, jako Black jestem dość potężny, ale nie mam umowy z samą Śmiercią.
- Widzę, że nawet przejście do zaświatów nie powstrzymało twojego charakteru.
- Nigdy.
Uśmiechnęli się do siebie.
- Wejdziesz czy podać ci herbaty tutaj?
- Wejdę.
Uśmiech Alpharda poszerzył się i skinął głową. Weszli do domu i pierwszym co rzuciło się Regulusowi w oczy był korytarz, w którym znajdowała się niejedna, ale dwie pary butów przy wieszaku, na którym wisiały dwa zimowe płaszcze.
Był zdziwiony, ale postanowił nie komentować.
Weszli głębiej do domu, który był przytulny i biło od niego jakąś ciepłą aurą. Chociaż Regulus nie miał zbyt wiele miejsc, do których mógł go porównać. W salonie znajdowała się duża zielona kanapa i fotel w pasującym odcieniu. Przed nimi znajdował się rozgrzany kominek, a na szafce nieopodal stały książki i gramofon. Na podłodze leżał brązowy dywan. Przypominało to dom, w którym Regulus już był. Dom, w którym pewnego dnia złamał się stół.
- Jaką chcesz herbatę? Czarną? Zieloną? Owocową? – pytał Alphard prowadząc go zapewne do kuchni
- Czarna będzie w porządku.
Weszli do kuchni, a wujek nastawił wodę na herbatę. Nagle z głębi domu dobiegło wołanie.
- Alf? Wszystko w porządku? – zapytał jakiś głos
Regulus odwrócił się zaskoczony. Po dodatkowych ubraniach zrozumiał, iż ktoś jeszcze był w domu, ale nie spodziewał się konfrontacji tak szybko.
Chwilę potem z korytarza wyłonił się mężczyzna. Wyglądał na po czterdziestce, miał kasztanowe włosy i zielone, leśne oczy. Miał na sobie szary, lekko przypalony sweter i brązowe dresy. Na nosie miał ciemno-brązowe okulary.
- Eeeeeeh Alphard? Kim jest nasz gość? I kiedy zamierzałeś mi o nim powiedzieć? – zapytał mężczyzna
- Tak, tak. Regulus, Christopher. Christopher, Regulus. Poznajcie się.
- Hej, miło cię poznać Christopher. Kim jesteś? – zapytał Regulus
- Hej, ciebie też. Mógłbym cię zapytać o to samo – odpowiedział.
Patrzyli na siebie przez chwilę.
- Możesz zacząć – powiedział fac- Christopher.
- Czemu miałbym to zrobić?
- Hm, po pierwsze jesteś obcym typem w moim domu, po drugie nie wydajesz się zbyt przyjazny, po trzecie jesteś młody co znaczy, że umarłeś młodo, a jako, że nie wyglądasz na śmiertelnie chorego, nie umarłeś z powodu nieuleczalnej choroby, co z kolei może oznaczać, że zostałeś zabity, a to może być coś ważnego, po czwarte jeśli mój mąż cię wpuścił oznacza to, że jesteś albo jego przyjacielem, co jest niemożliwe przez twój wiek chyba, że przyjaźniłby się z czterolatkiem co jest mało prawdopodobne, albo jesteś rodziną co z kolei nigdy nie wróży dobrze.
- Mąż? – zapytał Regulus zaskoczony
- To wszystko co masz do powiedzenia? – zapytał z uniesioną brwią
- Jesteś mądry.
- Dziękuję.
Przez chwilę jeszcze się ociągał, ale argumenty, które przedstawił Christopher były przekonujące. Westchnął.
- Cóż, jestem Regulus Arcturus Black. Jego siostrzeniec.
- Tylko tyle?
Przewrócił oczami. Tą jakże przemiłą wymianę zdań przerwał pisk czajnika.
- Herbata jest gotowa – zauważył Alphard.
- Jak już mówiłem. Gdy byłem dzieckiem matka wysyłała mnie i Syriusza do domu Alpharda. Jest też moim wujkiem. Jestem tu, ponieważ Śmierć mnie tu przyprowadziła i nie, nie wiem dlaczego. Masz coś do mojego charakteru? Tak, zostałem zabity. Było to całkiem ważne. Zgadzam się, co do problemów z moją rodziną.
Christopher spojrzał na niego z uniesioną brwią, ale po chwili jego usta wykrzywiły się w ironicznym uśmieszku i parsknął śmiechem. Spojrzał na Alpharda i powiedział:
- Miałeś rację jest zabawny.
- Czekaj „ Miałeś rację’’? Jednak mnie znasz? To po co kazałeś mi się przedstawiać?! – zapytał rozdrażniony
- Po pierwsze, nie krzycz w moim domu, po drugie żebyś opowiedział na pytania na, które nie znam odpowiedzi np. te o twojej śmierci do czego wrócimy później, po trzecie, żeby poznać cię trochę lepiej.
Regulus spojrzał zirytowany na wuja, który tylko uśmiechnął się szeroko, zachichotał i wzruszył ramionami, parząc herbatę. Po chwili podeszli do kanapy i usiedli.
- Dobrze, to może wróćmy do twojej przedwczesnej śmierci, która, jak sam stwierdziłeś była ważna. Może chciałbyś to wyjaśnić?
Regulus wzdycha dramatycznie. Poprawił się, by wygodniej usiąść, upił łyk herbaty i zaczął opowiadać o Voldemorcie, tym, jak rodzice zmusili go by został śmieciożercą, horkruksach, a na końcu o jaskini i śmierci.
- Nie wierze, że Dumbledore pozwolił dziecku na coś takiego. To on powinien był to zrobić. Ile on ma lat?! Ze sto?!
- Nie no, bardziej ze sto dwadzieścia. Ale zgadzam się ja też nigdy go nie lubiłem. Czy on w ogóle znał jakieś domy oprócz jego ukochanego Gryffindoru i znienawidzonego Slytherinu? Pamiętam jak na piątym roku Ravenclaw wygrał puchar domów, a ten dziad, przysięgam nie mógł tego wymówić. Walony palant.
- Wow, wow. Spokojnie. Po za tym nie jestem jedyny.
Wzruszył ramionami.
- Czekaj, czekaj, czekaj. CO?! – Christopher wziął głęboki oddech i zaczął swoja tyradę – Ten skurwiel stworzył armię dzieci, żeby walczyły za niego na wojnie?! Jakąś Armię Dumbledora?! Czy on do reszty postradał zmysły?! I na dodatek jest dyrektorem szkoły, w której uczą się tony dzieci! Rodzice posyłają je tam co roku w wierze, że nic im nie będzie, a on robi z nich małych żołnierzy?! Przecież to nie jest szkoła militarna! A on jest tym wielce potężnym czarodziejem, który pokonał Grindelwalda! Czemu sam tego nie zrobi?! Albo chociaż stworzy swoją armię z czarodziejów, którzy wiedzą kto dokładnie ich atakuje i jak się bronić!
Tak wywrzeszczał to wszystko na jednym wdechu i tak, Regulus był pod wrażeniem. Alphard z kolei wyglądał jakby był do tego przyzwyczajony i gdy tylko jego mężowi nareszcie zabrakło powietrza położył mu dłoń na ramieniu i wciął się:
- Oddychaj , kochanie oddychaj.
Jeśli Alphard nie byłby już martwy, ta decyzja zdecydowanie doprowadziłaby do jego natychmiastowego zgonu. Regulus z przerażeniem (i podziwem) patrzył, jak Christopher powoli obraca się w jego stronę i na początku cicho, a potem coraz głośniej mówi:
- Mówisz mi żebym się uspokoił, tak. Powiedz mi, więc Alphardzie, Rigelu Blacku, jak na Merlina mam się uspokoić, kiedy przypominam, TWÓJ SIOSTRZENIEC OPOWIADA NAM O TYM, JAK TO NASZ BYŁY DYREKTOR SZYKUJE NIEWINNE DZIECI NA TO, BY STOCZYŁY WALKĘ Z CZRODZIEJEM, KTÓREGO NIE SĄ W STANIE POKONAĆ NAJLEPSI Z NAJLEPSZYCH! PRZECIEŻ TO RZEŹ!
Pod koniec tej trafnej przemowy wyglądał, jakby miał zaraz dostać wylewu co mogło być prawdopodobne, ale nawet jeśli i tak jest martwy, więc nie ma powodu do zmartwień. Alphard wyglądał jak kopnięty szczeniak, któremu dodatkowo odmówiono jedzenia po czym przejechało go auto. No, dobra bardziej, jak facet, na którego przed chwilą nawrzeszczał mąż. Skulił się lekko i odsunął na drugi koniec kanapy dla własnego bezpieczeństwa. Kto wie czy Chris nie zechce zaraz przetestować na nim jak dokładnie działają granice zaświatów.
Regulus z kolei był pod wrażeniem. Tak mężczyzna stanowczo wpasował by się do rodziny Blacków. No, oczywiście gdyby nie była ona jednocześnie rodziną Blacków. Gdyby nie byli jedną z najbardziej skupionych na czystej krwi i byciu w Slytherinie rodzin.
Regulus mimo, że lekko przerażony był zaintrygowany mężem swojego wujka. Gdy na początku go zobaczył myślał, że to po prostu jakiś przeciętny, ale mądry dziwak. W końcu kto nosi przypalony sweter? Lekko ujmując był w błędzie. Christian był mądry i jak widać miał w sobie coś z szaleńca, ale miał w sobie
jakąś siłę. Tak, Regulus zdecydowanie był pod wrażeniem.
Christian ewidentnie musiał się uspokoić, więc przeprosił na chwilę i odszedł, a Alphard poszedł chwilę za nim. Regulus postanowił się porozglądać po domu. Widział rożne obrazy, zegar, rośliny, więcej półek z książkami i zdjęcia. Wiele zdjęć. Większość przedstawiała po prostu parę, jakiegoś kota, ale jedno konkretne zdjęcie zaciekawiło Regulusa, ale po bliższym przyjrzeniu się poczuł się słabo.
Przedstawiało ono bowiem młodszych, prawdopodobnie w jego wieku, Alpharda i jakiegoś Gryfona. Był on wyższy niż jego wuj, miał ciemnobrązową karnację i ciepłe brązowe oczy. Oboje uśmiechali się. Regulusowi zajęło chwilę za nim zrozumiał kim był ów Gryfon.
Był to ojciec jego narzeczonego. Fleamont Potter.

Notes:

Serio czemu ten rozdział jest taki długi???????
W ogóle sprawdzałam i dresy powstały w latach 20. we Francji, stworzył je Emile Camuset jako strój dla lekkoatletów, a popularny nie tylko wśród sportowców zaczął stawać się w latach 70. Polecam poczytać więcej o historii dresu xd, fajnie jest.
Wiem, że mówiłam, że rozdział będzie co dwa dni, bo tak wtedy pisałam, ale jak widać ten rozdział jest dłuższy i postanowiłam, że rozdziały będą takie jakie chcą być. Niech się dzieję. Nie wiem, więc kiedy będa aktualizację, ale postaram się nie porzucić tej historii.
See you later! Byeeeeee

Notes:

Cześć! Mam nadzieję, że było okej i nie było zbyt wiele błędów stylistycznych. Widać bardzo że to mój pierwszy raz?